Napoleon zapytany o to, co jest najważniejsze w prowadzeniu wojny, odpowiedział, że pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. W przypadku budowy klastra słowa francuskiego cesarza trzeba jednak trochę zmienić. Najważniejsi są ludzie, ludzie i… pieniądze na zatrudnienie dobrych ludzi.
Moja przygoda z klastrami rozpoczęła się w 2002 roku w Gdyni, gdy poznałem Macieja Stachowiaka, którego idee fixe stało się stworzenie w Pomorskim Parku Naukowo-Technologicznym pierwszego w Polsce klastra w branży technologii informacyjnych i telekomunikacyjnych ICT Pomerania. Już wtedy zauważyłem, że idea klastra niesie w sobie ogromny potencjał zdolny do zainicjowania nie tylko projektów biznesowych, ale również projektów społecznych. Nie sądziłem jednak, że w 2010 roku klastry będą istotnym elementem polityki europejskiej, a sieci współpracy (w tym klastry) staną się ważnym narzędziem wspierającym rozwój wielu gospodarek narodowych. Przed przystąpieniem do napisania tego artykułu, zastanowiłem się co właściwie wiemy o klastrach? Jak je postrzegamy? Moje doświadczenie pokazuje, że mimo upływu wielu lat, mimo powstania w Polsce wielu inicjatyw klastrowych i klastrów, nasza wiedza dotycząca sieci i klastrów jest niska, a słowo klaster jest często równie bezrefleksyjnie używane jak słowo innowacja. Stąd wszystko w Polsce jest innowacyjne, a klastry stały się modne, choć tak naprawdę często są inicjowane tylko dlatego, że można pozyskać na nie atrakcyjne fundusze unijne z istniejących programów operacyjnych, ramowych czy Interreg. Nie przesadzam. Całkiem niedawno zostałem poproszony przez jedną z bardziej znanych agencji rozwoju regionalnego o pomoc w obsłudze dwóch projektów klastrowych. W trakcie rozmów wprost usłyszałem, że owszem, konsorcjum dostało pieniądze, ale zupełnie nie zna się na klastrach. Taka jest polska rzeczywistość. Czymże są więc w polskiej praktyce te tajemnicze klastry?
Autor: Właścicielem majątkowym praw autorskich powyższego tekstu jest PARP